Sobota, 28 wrzesień 2019, 03:13
Drzewne, przyprawowe, aromatyczne.
Skład (ze strony producenta):
Top: kadzidło, czarny pieprz, tymianek.
Serce: jaśmin, piołun, rumianek.
Baza: tytoń, cedr, drzewo bursztynowe.
We fragrze dodatkowo do nut głowy dochodzą jałowiec (póki co najbardziej tam wyczuwany) i kardamon.
Tam też powyższą wodę perfumowaną sklasyfikowano jako drzewno-przyprawowy uniseks, podając jako jej autora Christiana Vermorela, a rok wydania to 2018.
Pierwsze wrażenie? Nie jest to przyjemniaczek, ale czy kadzidłowiec w ogóle może być tzw. przyjemniaczkiem?
Zaczyna się dosyć trudno. Początek to dla mnie palone szczapy drewna. Pamiętam gdy jako dziecko rozpalałem piec kaflowy, to zajmująca się ogniem sosnowa rozpałka pachniała właśnie podobnie. Jeszcze jedno skojarzenie: wrzucamy do ogniska gałęzie z zielonymi liśćmi, pojawia się kwaśny dym i tę kwaśność w dalszej kolejności tutaj też wyczułem. Póżniej jest kadzidło. Więcej niestety na razie nie czuję. Nie chcę was jednak do Bihaku zniechęcać. Mówi się (mówiło kiedyś?), że niektórym słoń na ucho nadepnął i mi właśnie mógł nadepnąć na nos. Ale się nie poddaję. Nieraz po kilku miesiącach odkrywam w zapachu jakąś nową nutę.
Na temat projekcji jeszcze nie napiszę, bo tak dziwnie mam, że większość perfum muszę jakiś czas ponosić żeby je w miarę czuć. Ale trwałość jest bardzo dobra. Przynajmniej ta blisko skórna. Prysznic ich też nie usunął. Około 24 godziny były obecne, a to co wtedy czułem zbliżając nos do przedramienia to właśnie kadzidło. Bardzo przyjemne nawiasem mówiąc. To może jednak może być przyjemnie?
Ostatnio chyba każdy nowy poznawany przeze mnie zapach okazywał się podobnym do czegoś co spotkałem już wcześniej. Bihaku to dla mnie jednak wyjątek i to mi się podoba. Sam zapach, choć niełatwy, też powoli zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Zwłaszcza baza. Tam kadzidło rządzi. I chcę to powtórzyć: piękne bardzo.
Flakon bardzo ładny. Samo pudełko też przyjemne dla oka.
Okazja ostatnio była to kupiłem. W ciemno .
Skład (ze strony producenta):
Top: kadzidło, czarny pieprz, tymianek.
Serce: jaśmin, piołun, rumianek.
Baza: tytoń, cedr, drzewo bursztynowe.
We fragrze dodatkowo do nut głowy dochodzą jałowiec (póki co najbardziej tam wyczuwany) i kardamon.
Tam też powyższą wodę perfumowaną sklasyfikowano jako drzewno-przyprawowy uniseks, podając jako jej autora Christiana Vermorela, a rok wydania to 2018.
Pierwsze wrażenie? Nie jest to przyjemniaczek, ale czy kadzidłowiec w ogóle może być tzw. przyjemniaczkiem?
Zaczyna się dosyć trudno. Początek to dla mnie palone szczapy drewna. Pamiętam gdy jako dziecko rozpalałem piec kaflowy, to zajmująca się ogniem sosnowa rozpałka pachniała właśnie podobnie. Jeszcze jedno skojarzenie: wrzucamy do ogniska gałęzie z zielonymi liśćmi, pojawia się kwaśny dym i tę kwaśność w dalszej kolejności tutaj też wyczułem. Póżniej jest kadzidło. Więcej niestety na razie nie czuję. Nie chcę was jednak do Bihaku zniechęcać. Mówi się (mówiło kiedyś?), że niektórym słoń na ucho nadepnął i mi właśnie mógł nadepnąć na nos. Ale się nie poddaję. Nieraz po kilku miesiącach odkrywam w zapachu jakąś nową nutę.
Na temat projekcji jeszcze nie napiszę, bo tak dziwnie mam, że większość perfum muszę jakiś czas ponosić żeby je w miarę czuć. Ale trwałość jest bardzo dobra. Przynajmniej ta blisko skórna. Prysznic ich też nie usunął. Około 24 godziny były obecne, a to co wtedy czułem zbliżając nos do przedramienia to właśnie kadzidło. Bardzo przyjemne nawiasem mówiąc. To może jednak może być przyjemnie?
Ostatnio chyba każdy nowy poznawany przeze mnie zapach okazywał się podobnym do czegoś co spotkałem już wcześniej. Bihaku to dla mnie jednak wyjątek i to mi się podoba. Sam zapach, choć niełatwy, też powoli zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Zwłaszcza baza. Tam kadzidło rządzi. I chcę to powtórzyć: piękne bardzo.
Flakon bardzo ładny. Samo pudełko też przyjemne dla oka.
Okazja ostatnio była to kupiłem. W ciemno .
Lepsze jest dobre imię niż wonne olejki. Koh.