Czwartek, 14 marzec 2019, 15:49
Euphorium Brooklyn - Ume
rok wydania: 2018
n.g.: kwiat śliwy, śliwka, morela, anyż i zielona herbata
n.s.: cyprysik japoński, yuzu, mech dębowy, cedr i kadzidło
n.b.: śnieg i nuty ziemiste.
Renoma marki, ciekawy i frapujący skład (śnieg!) oraz pomysłowy koncept obiecywały co najmniej dobre perfumy. Rzeczywistość po raz kolejny okazała się inna... Ume przez pierwsze 2-3 godziny pachnie tak przeraźliwie słodko, że konia z rzędem temu kto w tym gęstym syropie odróżni np. kwiat śliwy od moreli. Dopiero gdy słodycz trochę odpuści Ume staje się ciekawsze, bardziej unisexowe (bo początek jest stricte kobiecy), odrobinę drzewne, ale nie na tyle, żeby potraktować tę kompozycję choćby w charakterze interesującej. Śniegu nie wyczułem (może to i lepiej - ten miejski potrafi różnymi zapachami nasiąknąć ), ani nie poczułem jego chłodu. Trochę lipa.
3/6
rok wydania: 2018
n.g.: kwiat śliwy, śliwka, morela, anyż i zielona herbata
n.s.: cyprysik japoński, yuzu, mech dębowy, cedr i kadzidło
n.b.: śnieg i nuty ziemiste.
Renoma marki, ciekawy i frapujący skład (śnieg!) oraz pomysłowy koncept obiecywały co najmniej dobre perfumy. Rzeczywistość po raz kolejny okazała się inna... Ume przez pierwsze 2-3 godziny pachnie tak przeraźliwie słodko, że konia z rzędem temu kto w tym gęstym syropie odróżni np. kwiat śliwy od moreli. Dopiero gdy słodycz trochę odpuści Ume staje się ciekawsze, bardziej unisexowe (bo początek jest stricte kobiecy), odrobinę drzewne, ale nie na tyle, żeby potraktować tę kompozycję choćby w charakterze interesującej. Śniegu nie wyczułem (może to i lepiej - ten miejski potrafi różnymi zapachami nasiąknąć ), ani nie poczułem jego chłodu. Trochę lipa.
3/6