Poniedziałek, 16 lipiec 2018, 08:41
Witam wszystkich,
Mam na imię Michał, wieku jestem już słusznego (kłania się inż. Karwowski), bezdzietny, nieżonaty - jak mawiają me kolezanki: socjopata.
Z perfumami miałem/mam styczność:
- pobieżną (2003-2007), używałem wtedy jednej edt, nie wiedziałem, że istnieją probki, nie miałem pojęcia, że jest coś takiego jak paczula czy cedr; pierwsza edt to "Devotion" G. Sabatini, ogólnie chill out w oparach Mexx-ów, Marc O'polo, itd.,
- zachłanną (2008-2011), na Boże Narodzenie 2007 otrzymałem Burberry "Brit", i po dlugotrwalym szoku przepadłem na kilka lat; dziesiątki, setki próbek, kilkanaście flakonów, nisza, fragrantica, poniedzialki z nowosciami w perfumeria.pl, pierwsze tragedie - ogólnie: pogoń za króliczkiem, którego nie ma, lub który jest tuż obok...,
- obojetną lub pozornie obojętną (2012-teraz); przejadło mnie się zupełnie, przez kilka miesięcy używałem byle czego, byle jak, w końcu zacząłem kupować i używać zapachy, które uwielbiałam, i które chciałbym mieć; niestety ten czas odkrył mi dwie prawdy: jeśli coś ci się podoba, kupuj od razu flaszkę, nie czekaj na reformulację; poza tym i tak przecież najbardziej podobają ci się właściwie zapachy, których nie masz...
Niewielką nadzieję odkryłem w damskich zapachach sprzed lat, ostatnimi czasy to jedyne, co powoduje u mnie "wow", czy choćby skromne "mmmm".
Trudno, pozostaje wzruszyć ramionami, i jakoś cieszyć się chwilą.
"Perfuforum" przeglądam pewnie od poczatku, liczę, że przejście w "tryb aktywny" spowoduje odżycie u mnie zainteresowania zapachami...
Pozdrawiam wszystkich, postaram się dodać od siebie coś w miarę rozsądnego
Mam na imię Michał, wieku jestem już słusznego (kłania się inż. Karwowski), bezdzietny, nieżonaty - jak mawiają me kolezanki: socjopata.
Z perfumami miałem/mam styczność:
- pobieżną (2003-2007), używałem wtedy jednej edt, nie wiedziałem, że istnieją probki, nie miałem pojęcia, że jest coś takiego jak paczula czy cedr; pierwsza edt to "Devotion" G. Sabatini, ogólnie chill out w oparach Mexx-ów, Marc O'polo, itd.,
- zachłanną (2008-2011), na Boże Narodzenie 2007 otrzymałem Burberry "Brit", i po dlugotrwalym szoku przepadłem na kilka lat; dziesiątki, setki próbek, kilkanaście flakonów, nisza, fragrantica, poniedzialki z nowosciami w perfumeria.pl, pierwsze tragedie - ogólnie: pogoń za króliczkiem, którego nie ma, lub który jest tuż obok...,
- obojetną lub pozornie obojętną (2012-teraz); przejadło mnie się zupełnie, przez kilka miesięcy używałem byle czego, byle jak, w końcu zacząłem kupować i używać zapachy, które uwielbiałam, i które chciałbym mieć; niestety ten czas odkrył mi dwie prawdy: jeśli coś ci się podoba, kupuj od razu flaszkę, nie czekaj na reformulację; poza tym i tak przecież najbardziej podobają ci się właściwie zapachy, których nie masz...
Niewielką nadzieję odkryłem w damskich zapachach sprzed lat, ostatnimi czasy to jedyne, co powoduje u mnie "wow", czy choćby skromne "mmmm".
Trudno, pozostaje wzruszyć ramionami, i jakoś cieszyć się chwilą.
"Perfuforum" przeglądam pewnie od poczatku, liczę, że przejście w "tryb aktywny" spowoduje odżycie u mnie zainteresowania zapachami...
Pozdrawiam wszystkich, postaram się dodać od siebie coś w miarę rozsądnego
Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego, o czym milczy.