Poniedziałek, 7 maj 2018, 16:00
Encens Asakusa to woda perfumowana dla kobiet i mężczyzn od francuskiej marki niszowej L'Orchestre Parfum. Za kompozycję odpowiadają Anne-Sophie Behaghel i Amelie Bourgeois.
Nuty: kadzidło, olibanum, różowy pieprz, cyprys, irys, fiołek, mirra, białe piżmo
![[Obrazek: 24C80ED9-C91B-418F-BA58-8E2230E85424.jpe...=877%2C585]](https://i1.wp.com/shadybird.fr/wp-content/uploads/2018/02/24C80ED9-C91B-418F-BA58-8E2230E85424.jpeg?resize=877%2C585)
Otwarcie chłodne, świeże. Z wyraźnym kadzidłem frankońskim, w pierwszych minutach nie wybrzmiewa bardzo sakralnie, po kwadransie już coraz bardziej. Minimalistyczne, wyniosłe, momentami nawet nieco „szorstkie” i pieprzowo-ziołowe. Nie przytłacza swoją siłą i dusznością (po prawdzie, nie jest duszne w ogóle), ale przytłacza wyniosłością i chłodem jakie od niego bije. Przez pierwszą godzinę, idealny signature scent dla Klaudiusza Frollo (zwłaszcza tego z kreskówki Disneya).
Im dalej od otwarcia, tym robi się cieplejsze, przystępniejsze. Wyraźny jest cyprys, pudrowego irysa wyczuwałem więcej na papierze niż na ciele. Serce odbieram jako najspokojniejszy, najcieplejszy i jednostajny etap rozwoju Asakusy. I chyba też najbardziej wtórny, ale o tym na koniec.
Baza jest moim zdaniem najciekawsza. Powoli pojawia się w niej specyficzny, żywiczno-drzewny, wytrawny akord. Jest to jedna z najbardziej dosłownych interpretacji palonej mirry, jakie znam – delikatna, wytrawna, z subtelnymi skórzasto-dziegciowymi akcentami. I paradoksalnie, dopiero z tym akordem pojawiają się pudrowo-piżmowe, przyjemne nuty. Mamy więc w bazie dwa przeciwstawne motywy, walczące o prymat. Interesujące, fantazyjne i bardzo unikatowe doświadczenie, którego nie kojarzę w takiej formie, w innych perfumach. Sprawia, że jednocześnie zapach jest słodkawy i sympatyczny, a chwilę potem wręcz przeciwnie – gorzkawy i mocno wytrawny.
Pachnidło jawi mi się jako coś pomiędzy Avignon od CdG, a La Liturgie od Jovoy. Z pierwszego wzięto wyraźny chłód i kadzidlaną szorstkość z otwarcia, z drugiego zaś wyraźnie zainspirowano się połączeniem kadzidła z cyprysem w sercu. Przez to wydaje mi się niestety Asakusa nieco wtórna. Tak jest jednak tylko w pierwszych 3-4 godzinach, bo baza to prawdziwy, perfumowy majstersztyk! Oryginalny taniec, przeciwstawnych woni. Białe piżmo i mirra nie są tu tylko w nutach, one rzeczywiście są wyczuwalne i dają bardzo interesujący efekt. Choćby tylko dla niego, ale zdecydowanie warto poznać Asakusę. Dla fanów kadzidlanych perfum prawdziwy "must have" do testów!
Nuty: kadzidło, olibanum, różowy pieprz, cyprys, irys, fiołek, mirra, białe piżmo
![[Obrazek: 24C80ED9-C91B-418F-BA58-8E2230E85424.jpe...=877%2C585]](https://i1.wp.com/shadybird.fr/wp-content/uploads/2018/02/24C80ED9-C91B-418F-BA58-8E2230E85424.jpeg?resize=877%2C585)
Otwarcie chłodne, świeże. Z wyraźnym kadzidłem frankońskim, w pierwszych minutach nie wybrzmiewa bardzo sakralnie, po kwadransie już coraz bardziej. Minimalistyczne, wyniosłe, momentami nawet nieco „szorstkie” i pieprzowo-ziołowe. Nie przytłacza swoją siłą i dusznością (po prawdzie, nie jest duszne w ogóle), ale przytłacza wyniosłością i chłodem jakie od niego bije. Przez pierwszą godzinę, idealny signature scent dla Klaudiusza Frollo (zwłaszcza tego z kreskówki Disneya).
Im dalej od otwarcia, tym robi się cieplejsze, przystępniejsze. Wyraźny jest cyprys, pudrowego irysa wyczuwałem więcej na papierze niż na ciele. Serce odbieram jako najspokojniejszy, najcieplejszy i jednostajny etap rozwoju Asakusy. I chyba też najbardziej wtórny, ale o tym na koniec.
Baza jest moim zdaniem najciekawsza. Powoli pojawia się w niej specyficzny, żywiczno-drzewny, wytrawny akord. Jest to jedna z najbardziej dosłownych interpretacji palonej mirry, jakie znam – delikatna, wytrawna, z subtelnymi skórzasto-dziegciowymi akcentami. I paradoksalnie, dopiero z tym akordem pojawiają się pudrowo-piżmowe, przyjemne nuty. Mamy więc w bazie dwa przeciwstawne motywy, walczące o prymat. Interesujące, fantazyjne i bardzo unikatowe doświadczenie, którego nie kojarzę w takiej formie, w innych perfumach. Sprawia, że jednocześnie zapach jest słodkawy i sympatyczny, a chwilę potem wręcz przeciwnie – gorzkawy i mocno wytrawny.
Pachnidło jawi mi się jako coś pomiędzy Avignon od CdG, a La Liturgie od Jovoy. Z pierwszego wzięto wyraźny chłód i kadzidlaną szorstkość z otwarcia, z drugiego zaś wyraźnie zainspirowano się połączeniem kadzidła z cyprysem w sercu. Przez to wydaje mi się niestety Asakusa nieco wtórna. Tak jest jednak tylko w pierwszych 3-4 godzinach, bo baza to prawdziwy, perfumowy majstersztyk! Oryginalny taniec, przeciwstawnych woni. Białe piżmo i mirra nie są tu tylko w nutach, one rzeczywiście są wyczuwalne i dają bardzo interesujący efekt. Choćby tylko dla niego, ale zdecydowanie warto poznać Asakusę. Dla fanów kadzidlanych perfum prawdziwy "must have" do testów!
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel