Niedziela, 1 kwiecień 2018, 09:09
Pachuli Kozha to ekstrakt dla kobiet i mężczyzn, wydany w 2015 roku pod szyldem tureckiej marki Nishane. Autorem kompozycji jest Jorge Lee. Kompozycja wchodzi w skład Signature Collection, a nuty wg. producenta prezentują się następująco:
Głowa: hiacynt, ylang armoise, rumianek
Serce: paczula, czarny pieprz
Baza: skóra, miód, kadzidło
![[Obrazek: 375x500.30587.jpg]](https://fimgs.net/images/perfume/375x500.30587.jpg)
(foto: fragrantica.pl)
Bardzo bogata, tajemnicza i wyrazista kompozycja, której nazwa dość dobrze odzwierciedla czego można się spodziewać, ale nie zdradza wszystkiego. Zdecydowanie godna pozostałego dorobku Nishane, który miałem już okazję przetestować. Dość wymagająca. Intryguje od pierwszego kontaktu, ale zadowala, nie… zachwyca! dopiero po dłuższym oswojeniu.
Otwarcie bardzo specyficzne – coś co określiłbym mianem kwiatów w gęstym syropie. Ale takim farmaceutycznym – bardzo subtelnie słodkim, nieco ziołowym (może za sprawą rumianku?). Po kilku minutach w tle zaczyna wychodzić coś na kształt mieszanki różnych przypraw (chociaż konkretnie pieprzu zupełnie nie wyczuwam) i najróżniejszego suszu na tle dość mocnej, ale zupełnie nie stęchłej paczuli. Im później, tym robi się bardziej mistycznie, miód, który czuć w tle praktycznie od serca do późnej bazy, robi tutaj świetną robotę. Nie wysładza, dodaje pewnej goryczki i lepkości, „balsamuje” tę paczulę i pilnuje by całkiem nie zdominowała kompozycji. Zaś ze skórą, której więcej robi się dopiero w późnej bazie, tworzy coś na kształt starego, znoszonego lecz zadbanego siodła. Bez żadnego fizjologicznego kontekstu – po prostu wiekowa, cenna, wyprawiona, subtelnie słodkawa skóra, godna by pokrywać grzbiet czystej, arabskiej krwi ogiera.
Kompozycja pachnie dość zimno, wyniośle, tajemniczo ale jak dla mnie, nie jednoznacznie seksualnie, a już na pewno nie libertyńsko! Raczej bardzo szlachetnie, zmysłowo i orientalnie. Właściwie powiedziałbym, że to taka interpretacja orientu, która nie jest oklepana (może nawet sygnaturowa dla Nishane, ale żeby jednoznacznie stwierdzić, muszę przetestować więcej ich dzieł), a jednocześnie mocno kojarzy mi się z klimatem tych arabskich krajów, które odwiedziłem.
Paczuli Kozha pasowałyby w mojej wizji do kościstego wezyra o ostrych rysach twarzy i spiczastej, czarnej brodzie, który lustruje przeszywającym wzrokiem dwór kalifa w poszukiwaniu intryg. Tajemniczy starzec, od którego bije mądrość i majestat. Powiernik wielkiej władzy, który patrzy na Imperium jak na własny dom, a nie jak turysta na coś egzotycznego.
![[Obrazek: th?id=OIP.u_kvUsJdmLwN4Oxv4DTE9QHaKr]](https://tse2.mm.bing.net/th?id=OIP.u_kvUsJdmLwN4Oxv4DTE9QHaKr)
(źródło :marriagering.club)
Doskonała jakość składników, niebanalna kompozycja i bardzo dobre parametry (trwałość ponad 12 godzin) sprawiają, że bez żadnych obiekcji mogę wystawić 6.
Głowa: hiacynt, ylang armoise, rumianek
Serce: paczula, czarny pieprz
Baza: skóra, miód, kadzidło
![[Obrazek: 375x500.30587.jpg]](https://fimgs.net/images/perfume/375x500.30587.jpg)
(foto: fragrantica.pl)
Bardzo bogata, tajemnicza i wyrazista kompozycja, której nazwa dość dobrze odzwierciedla czego można się spodziewać, ale nie zdradza wszystkiego. Zdecydowanie godna pozostałego dorobku Nishane, który miałem już okazję przetestować. Dość wymagająca. Intryguje od pierwszego kontaktu, ale zadowala, nie… zachwyca! dopiero po dłuższym oswojeniu.
Otwarcie bardzo specyficzne – coś co określiłbym mianem kwiatów w gęstym syropie. Ale takim farmaceutycznym – bardzo subtelnie słodkim, nieco ziołowym (może za sprawą rumianku?). Po kilku minutach w tle zaczyna wychodzić coś na kształt mieszanki różnych przypraw (chociaż konkretnie pieprzu zupełnie nie wyczuwam) i najróżniejszego suszu na tle dość mocnej, ale zupełnie nie stęchłej paczuli. Im później, tym robi się bardziej mistycznie, miód, który czuć w tle praktycznie od serca do późnej bazy, robi tutaj świetną robotę. Nie wysładza, dodaje pewnej goryczki i lepkości, „balsamuje” tę paczulę i pilnuje by całkiem nie zdominowała kompozycji. Zaś ze skórą, której więcej robi się dopiero w późnej bazie, tworzy coś na kształt starego, znoszonego lecz zadbanego siodła. Bez żadnego fizjologicznego kontekstu – po prostu wiekowa, cenna, wyprawiona, subtelnie słodkawa skóra, godna by pokrywać grzbiet czystej, arabskiej krwi ogiera.
Kompozycja pachnie dość zimno, wyniośle, tajemniczo ale jak dla mnie, nie jednoznacznie seksualnie, a już na pewno nie libertyńsko! Raczej bardzo szlachetnie, zmysłowo i orientalnie. Właściwie powiedziałbym, że to taka interpretacja orientu, która nie jest oklepana (może nawet sygnaturowa dla Nishane, ale żeby jednoznacznie stwierdzić, muszę przetestować więcej ich dzieł), a jednocześnie mocno kojarzy mi się z klimatem tych arabskich krajów, które odwiedziłem.
Paczuli Kozha pasowałyby w mojej wizji do kościstego wezyra o ostrych rysach twarzy i spiczastej, czarnej brodzie, który lustruje przeszywającym wzrokiem dwór kalifa w poszukiwaniu intryg. Tajemniczy starzec, od którego bije mądrość i majestat. Powiernik wielkiej władzy, który patrzy na Imperium jak na własny dom, a nie jak turysta na coś egzotycznego.
(źródło :marriagering.club)
Doskonała jakość składników, niebanalna kompozycja i bardzo dobre parametry (trwałość ponad 12 godzin) sprawiają, że bez żadnych obiekcji mogę wystawić 6.
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel