Środa, 28 grudzień 2011, 09:49
![[Obrazek: 375x500.562.jpg]](https://fimgs.net/mdimg/perfume/375x500.562.jpg)
Jestem zszokowany, gdyż tego klasyka jeszcze tu nie ma. Ale czas to zmienić

Mój pierwszy kontakt z Opium był bardzo traumatyczny. Spryskany nim wbrew swej woli doznałem szoku. Bardzo ostry, wiercący mózg zapach. Nie mogłem tego znieść. Jakaś mięta czy co? Po serii dreszczy zapomniałem o tym. Po kilku godzinach wwąchałem się w nadgarstek i kolejny szok! Pamiętam tylko ciepłą i bardzo przyjemną woń. Nie mogłem oderwać nosa. Było bosko.
Dziś już nie mam traumy po otwarciu tych pięknych perfum. Jedynie za każdym razem, gdy pierwsze akordy już opadną i do głosu dochodzi serce pytam siebie: co to było? Owoce leśne? Jagody?! Ni jak to się ma do tego, co dzieje się teraz na skórze. Jest sucho, nieco szorstko z odrobiną ciepła (ta suchość przypomina mi nieco zapach tynku). Odbieram to jako jedną, doskonałą całość. Nic już nie drażni powonienia. Jest bosko.
Jedynie flakon woła o pomstę do nieba, bo nawet Malizia za dwie dychy jest lepiej i ładniej zrobiona. Gdybym przy wejściu do perfumerii spojrzał na półkę i nie znał Opium w ogóle bym po nie nie sięgnął, gdyż wygląda to jak deo z kiosku. Ale w końcu liczy się zawartość. A ta jest nieziemska.
Dodam jeszcze, że trwałość jest powalająca. Wystarczy jedna, dwie chmury by zaniepokoić otoczenie jego obecnością. Nadgarstek spryskany wieczorem ok. 22-giej do teraz pachnie. Cudo!