MHW, policzyłam tak na szybko i wyszło mi 14 perfum, które muszę mieć zawsze. Część z nich jest zdublowana, preferuję mniejsze pojemności, więc mam świadomość że 30ml zejdzie mi szybciej niż setka i w razie wycofania albo zostanę z niczym, albo będę musiała zapłacić dużo więcej. Jeśli dojdą mnie słuchy, że jeden z moich ulubieńców jest wycofany, to wtedy kupuję jednak największą pojemność. Czyli tu się trochę różnimy, bo Ty zrezygnujesz z Kenzo Power, a ja kupiłabym flakon albo dwa żeby mieć je jak najdłużej.
Pytasz o radzenie sobie z ograniczeniem kolekcji. Dla mnie to też istotny temat, bo w grudniu 2015 postanowiłam, że w 2016 przemebluję i zredukuję moje zbiory. Aha, nasze cele były różne. Z tego co piszesz, wnioskuję że dla Ciebie perfumy mają przede wszystkim wartość użytkową, dla mnie użytkowo-kolekcjonerską (są jeszcze typowi kolekcjonerzy, ale oni nie redukują kolekcji, nawet jeśli im się to chwilowo marzy). Czyli Ty dążysz do ograniczenia kolekcji do 6 zapachów, dla mnie nie było ważne ile perfum ostatecznie zostanie, najważniejsze, żeby zostały te, które kocham lub bardzo lubię i podziwiam (kompozycja, nowatorstwo), te które są związane z ważnymi dla mnie sytuacjami i które mają wartość sentymentalną. Miałam zastanowić się, na których mi naprawdę zależy, reszta do sprzedania lub wykończenia (zostawianie flakonów z niewielką ilością perfum to moja specjalność. Wytłumaczenie zawsze się znajdzie: bo szkoda, bo wycofane, nie wycofane ale nowa wersja jest do kitu, bo fajne wspomnienia, bo niech sobie będą a zużyję inne podobne itd). Do tego szlaban na nowe flakony (chyba że zapasowy posiadanego zapachu), do czasu aż pozbędę się wszystkiego, co jest zbędne. Jak mi wyszło? Średnio

Na plus - naprawdę nie kupiłam żadnego flakonu nowych perfum, przybyło 5 dubli w rozsądnych cenach. Na minus - trochę zbędnych flakonów nadal posiadam. Skutki uboczne redukcji były łatwe do przewidzenia - skoro masz szlaban na flakony, to kup sobie kobieto próbki!

najlepiej 10 od razu...za kilka dni kolejne, potem znowu. Od stycznia do marca kupiłam więcej próbek, niż w ciągu całego poprzedniego roku, przy typowych objawach szybkiego nudzenia się i poszukiwania czegoś nowego. Poszedł więc szlaban na próbki, ale tu wykańczanie ich szło mi gorzej, bo i uzasadnienie posiadania takiej liczby miałam przekonujące - często ktoś mnie prosi o pomoc w doborze perfum albo chce poznać nowe zapachy i przecież w takiej sytuacji muszę mieć różnorodne próbki, damskie, męskie, starocie, nowości

Drugi skutek uboczny odwyku to poświęcanie większej ilości czasu na blogi perfumowe, fora, czytanie recenzji, co jest z jednej strony super, ale z drugiej to pułapka, bo czytając człowiek nakręca się na nowe zapachy i koło się zamyka. Ogólnie, cieszę się że przynajmniej częściowo mi się udało, doceniłam jeszcze bardziej te perfumy, które zostają ze mną, a duża liczba próbek dała mi dużo radości jednocześnie upewniając, ilu zapachów nie muszę posiadać. Z perspektywy czasu, pamiętając jak walczyłam z pokusami, podziwiam osoby, którym udaje się drastycznie redukować kolekcje
Jeszcze jedno na koniec, napisałeś że człowiek musi mieć jakiś wyróżnik. Byłoby świetnie, ale nie wiem czy to możliwe w przypadku większości perfumoholików. Można też popatrzeć z innej strony - tyle osób w ogóle nie używa perfum albo używa tego, co masę innych ludzi, że wyróżnikiem może być to, że zawsze pięknie/oryginalnie pachniesz
