Niedziela, 25 wrzesień 2011, 14:06
Yves Saint Laurent to jedna z tych nobliwych niegdyś marek, która w ostatnich latach sukcesywnie rozmieniała na drobne swój prestiż, wypuszczając na rynek zapachy, które rozczarowywały wszystkich miłośników jej dokonań z chlubnej przeszłości. Całą dotychczasową serię L'Homme, uważam za tyleż poprawne, co pozbawione ikry i chociażby cienia dawnej bezkompromisowości, współczesne pachnidła. W tym kontekście najnowszy L'Homme Libre, mile mnie zaskoczył. Jego stworzenie powierzono parze perfumiarzy; Olivierowi Polge'owi i Carlosowi Benaim'owi, których pracę oceniam pozytywnie. Głównym bohaterem tej kompozycji jest zieleń fiołka, którego świeża i przestrzenna nuta, trwa na skórze od aplikacji do niemal samego końca. Fiołek doprawiony został tutaj delikatnie świdrującym czerwonym pieprzem i anyżem, co dało naprawdę ładny, chociaż niespecjalnie oryginalny efekt. Baza jest piżmowo-drzewna, i trochę trąci mi syntetykiem, ale nie na tyle, aby wieszać na niej psy. Tym bardziej, że L'Homme Libre charakteryzuję się dobrą projekcją i więcej niż zadowalającą trwałością, oscylującą wokół bitych 8 godzin. Reasumując jest to bardzo przyjemne pachnidło, ale niezmiennie tęsknię za czasam,i kiedy YSL sygnowało swoją nazwą zapachy nie tyle przyjemne, co charakterne i fascynujące. Póki co jest L'Homme Libre, którego w sześciostopniowej skali naszego Forum, oceniam na "4".