Niedziela, 18 marzec 2012, 18:17
Testuję sobie dzisiaj różne zaległości. Padło na Duel. Zaczyna się rozwodnioną lemoniadką z cukrem i ciepłym, nudnym piżmem w tle. W składzie podano absynt, którego na szczęście nie czuć wyraźnie, a może nawet w ogóle. Bez spojrzenia w nuty chyba bym go nigdy nie wychwycił. Piszę "na szczęście", bo nie lubię tej nuty. W dalszej kolejności Duel raczy swojego docelowego nosiciela pękiem dzikiej roślinności, takiej jak wrzos, mate i paragwajskie zboże (!?). Nazwy wskazują na coś raczej zielonego, ale szczerze mówiąc, z początku zastanawiałem się gdzie ta zieleń, ale to wszystko przez tą słodką lemoniadkę na początku. Kiedy ustąpiła, zapach wreszcie nabrał rumieńców i ukazał swoje roślinne, nieco gorzkie, jakby herbaciane oblicze. (Wyczytałem gdzieś, że liście mate pachną gorzko.)
Ogólnie zapach nie jest zły. Ma w sobie coś oryginalnego i niebanalnego, ale jest strasznie płaski, przyduszony. Brakuje mu trzeciego wymiaru, przestrzeni, jak ja to nazywam. Nie wiem, czy ktoś wie, o co mi chodzi. Na przykład kadzidło potrafi dodać przestrzeni, a piżmo spłaszcza zapach. Uroda Duel jest trudna, tak samo jak pozostałych zapachów Annick Goutal, które dotąd poznałem.
Zapach jest dedykowany mężczyznom, ale tym, jak zwykle, nie powinniśmy się zbytnio sugerować.
Ogólnie zapach nie jest zły. Ma w sobie coś oryginalnego i niebanalnego, ale jest strasznie płaski, przyduszony. Brakuje mu trzeciego wymiaru, przestrzeni, jak ja to nazywam. Nie wiem, czy ktoś wie, o co mi chodzi. Na przykład kadzidło potrafi dodać przestrzeni, a piżmo spłaszcza zapach. Uroda Duel jest trudna, tak samo jak pozostałych zapachów Annick Goutal, które dotąd poznałem.
Zapach jest dedykowany mężczyznom, ale tym, jak zwykle, nie powinniśmy się zbytnio sugerować.