Artplum napisał(a):Absolute to silny zawodnik.
Otwiera się mocno, aż kręci w nosie. Bez wątpienia jest to zasługa nut drzewnych (głównie cedru) doprawionych imbirem i pieprzem.
Taki świdrujący, kręcący w nosie charakter utrzymuje się niemal przez cały początkowy i środkowy etap rozwoju zapachu.
Przypomina mi to nieco warsztat stolarski, w którym powietrze przesycone jest nie tylko zapachem drewien, ale również wirującym drzewnym pyłem. Myślę, że za tę pylistość odpowiada papirus wzmocniony wzmiankowanymi przyprawami.
Z czasem wiercąca pylistość słabnie, choć nie zanika zupełnie. Zapach staje się cięższy, bardziej żywiczny, bardziej "zwarty". Mniej pyłu wiruje w powietrzu, za to lepiej widać drewniane deski i bale. To zdrowe, żywiczne drewno. Lepiej go nie dotykać, bo potem będzie trudno domyć ręce.
Skoro o żywicach mowa, to nie sposób pominąć agaru. Nie ma go w Absolute dużo, ale dodaje kompozycji gęstości, głębi i masy. Z kolei przewijające się niemal przez wszystkie fazy kadzidło jest bardzo delikatne i dodaje kompozycji przestrzenności i lekkości. Określenia "przewijające się" użyłem nieprzypadkowo, bo kadzidełko pojawia się, znika, znów się wychyli... W pierwszych testach w ogóle go nie wyczuwałem.
Gdyby Absolute pojawił się wcześniej, zapewne byłby objawieniem.
Dzisiaj jest po prostu dobrej jakości pachnidłem, skazanym na ciągłe porównania z Gucci Pour Homme.
Porównania są uzasadnione, bo podobieństwo między zapachami jest ewidentne i z całą pewnością nieprzypadkowe.
Gucci jest wg mnie bardziej złożony. Ciekawiej ewoluuje i gra na większej ilości nut. Jest bardziej kadzidlany, więcej tez w nim przypraw. Daje się w nim wyczuć lekką słodycz i nutki kwiatowe, których Abolute jest pozbawiony.
Dobre, nawet bardzo dobre, choć - niestety - wtórne pachnidło.
Używam go z przyjemnością, ale tę przyjemność nieco psuje mi wrażenie, że to trochę jakby "zamiast".
Sorry, że tak odkopuję, ale kolega Artur pięknie to ubrał w słowa. Gdyby na forum była możliwość przydzielania "psików", to na pewno by ode mnie dostał "psika".
Ode mnie wielkie WOW.

Bentleyek to nie żadna kopia Gucciego lecz coś po prostu podobnego. Tak, jak choćby podobny jest CDG2Man. Coś z podobnej grupy zapachowej.
Zgodzę się z każdym, kto stwierdzi, że Bentley jest od nieodżałowanego Gucciego bardziej drzewiasty, bardziej wytrawny, oudowy (na tyle na ile znam ten składnik z innych perfum nielicznych). I tą drzewiastą syropową wręcz "drzewnością" bym zamienił Artura "pylistość". A tak, to zgadzamy się w 100%.
Parametry świetne. To chyba sama natura tego wyrazistego zapachu stwarza sytuację, że ja je wyczuwam raz po raz nadlatujące co jakiś czas.