Czwartek, 5 lipiec 2018, 20:04
Zmieniła się szata graficzna na znacznie bardziej nowoczesną, wg mnie ładniejszą, ale flakon już nie ma nic wspólnego ze swoją niezwykłą nazwą.
Natomiast na kartoniku jest ładne nawiązanie do wyrobów ze smoczą krwią.
Na Fragrantice nie ma nowej wersji jako osobnej pozycji, więc i opis został po staremu:
Cinnabar marki Estée Lauder to orientalno - przyprawowe perfumy dla kobiet.
Cinnabar został wydany w 1978 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Bernard Chant.
Nutami głowy są przyprawy, brzoskwinia, goździk (przyprawa), bergamotka, tangeryna i kwiat pomarańczy; nutami serca są goździk (roślina), cynamon, jaśmin, ylang-ylang, róża, konwalia i lilia; nutami bazy są balsam tolu, drzewo sandałowe, bursztyn, paczula, benzoes, wanilia, wetyweria i kadzidło.
Natomiast na stronie firmowej Estée Lauder uaktualniono przynajmniej nuty, jednakże autora nie podano:
Nuta głowy:
jaśmin, kwiat pomarańczy, mandarynka
Nuta serca:
goździk, konwalia, lilia
Nuta bazy:
olejek kadzidłowy olibanum, drzewo sandałowe, paczula
W oczy i w nos natychmiast rzuca się brak cynamonu.
Przez to zapach stracił swoją chropowatą drapieżność i gorący klimat.
Nie ma też bardzo ciekawych cytrusów starej wersji.
Ogólnie jest to młodsza siostra dawnego Cinnabaru, taka z mlecznymi ząbkami.
Przyprawy są grzeczne, kremowe, nawet goździki przestały pylić i gryźć.
Ale jest orient, są przyprawy, są kwiaty, jest leciutko kadzidlanie, delikatnie słodkawo.
Tylko całość jest miększa, bardziej otulająca, mleczna.
Trochę to poszło w stronę sandałowej miękkości nowej Samsary (tej w pszczelim flakonie), trochę w stronę budyniowatości Organzy Indecence, a trochę w stronę introwertycznego orientu Tsukimi Annayake.
Reasumując zapach bardzo ładny, zdecydowanie mniej kontrowersyjny i bardziej nowoczesny niż moja "stara" wersja z końcówki produkcji, czyli z 2015 roku.
Drapieżny i odurzający charakter znikł bez śladu, oryginalność też się ulotniła.
Są oczywiście podobieństwa, ale wg mnie nie aż takie, by utrzymywać starą nazwę z innych względów niż marketingowe.
Parametry obu wersji (ciągle piszę o "starej" z 2015) są bardzo podobne, czyli średnie.
Po 5 godzinach zapach wyczuwam z odległości 1 cm od ręki, po 9 zostaje już tylko powidok na skórze.
Do powąchania w firmowych sklepach EL, np. w Galerii Katowickiej.
Natomiast na kartoniku jest ładne nawiązanie do wyrobów ze smoczą krwią.
Na Fragrantice nie ma nowej wersji jako osobnej pozycji, więc i opis został po staremu:
Cinnabar marki Estée Lauder to orientalno - przyprawowe perfumy dla kobiet.
Cinnabar został wydany w 1978 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Bernard Chant.
Nutami głowy są przyprawy, brzoskwinia, goździk (przyprawa), bergamotka, tangeryna i kwiat pomarańczy; nutami serca są goździk (roślina), cynamon, jaśmin, ylang-ylang, róża, konwalia i lilia; nutami bazy są balsam tolu, drzewo sandałowe, bursztyn, paczula, benzoes, wanilia, wetyweria i kadzidło.
Natomiast na stronie firmowej Estée Lauder uaktualniono przynajmniej nuty, jednakże autora nie podano:
Nuta głowy:
jaśmin, kwiat pomarańczy, mandarynka
Nuta serca:
goździk, konwalia, lilia
Nuta bazy:
olejek kadzidłowy olibanum, drzewo sandałowe, paczula
W oczy i w nos natychmiast rzuca się brak cynamonu.
Przez to zapach stracił swoją chropowatą drapieżność i gorący klimat.
Nie ma też bardzo ciekawych cytrusów starej wersji.
Ogólnie jest to młodsza siostra dawnego Cinnabaru, taka z mlecznymi ząbkami.
Przyprawy są grzeczne, kremowe, nawet goździki przestały pylić i gryźć.
Ale jest orient, są przyprawy, są kwiaty, jest leciutko kadzidlanie, delikatnie słodkawo.
Tylko całość jest miększa, bardziej otulająca, mleczna.
Trochę to poszło w stronę sandałowej miękkości nowej Samsary (tej w pszczelim flakonie), trochę w stronę budyniowatości Organzy Indecence, a trochę w stronę introwertycznego orientu Tsukimi Annayake.
Reasumując zapach bardzo ładny, zdecydowanie mniej kontrowersyjny i bardziej nowoczesny niż moja "stara" wersja z końcówki produkcji, czyli z 2015 roku.
Drapieżny i odurzający charakter znikł bez śladu, oryginalność też się ulotniła.
Są oczywiście podobieństwa, ale wg mnie nie aż takie, by utrzymywać starą nazwę z innych względów niż marketingowe.
Parametry obu wersji (ciągle piszę o "starej" z 2015) są bardzo podobne, czyli średnie.
Po 5 godzinach zapach wyczuwam z odległości 1 cm od ręki, po 9 zostaje już tylko powidok na skórze.
Do powąchania w firmowych sklepach EL, np. w Galerii Katowickiej.