Niedziela, 25 listopad 2018, 17:07
Bodajże sam zakładałem temat porównawczy Leather Oud vs L'Aigle de la Victoire. Dzisiaj chciałbym do zestawienia dodać kolejny skórzany zapach, tak wyszło, że kolejny ze stajni Dior.
Zacznę od najbardziej hardkorowego dla mnie zapachu, czy też - najbardziej nieokiełznanego, najbardziej turpistycznego i dzikiego. Orzeł Zwycięstwa - raczej perfumowy freak i dziwadło. Ludzie w moim otoczeniu zatykają sobie nosy, a ja po prostu doceniam, bo jest to kunszt, żeby tak przedstawić skórę. Chapeau bas, pani Rance. Zaczynam wyczuwać w nim aspekty ziołowe i myślę, że to wazny element Orła. Co ciekawe ostatnio czuję w nim chrzan - świeżo starty korzeń chrzanu.
Leather Oud na mojej skórze jest teoretycznie prostszy - nie czuję w nim nic oprócz 3ch-5ciu składników (skóra, el. zwierzęce, oud i drewno, czasem czuję też piżmo), ale ma składniki zdecydowanie "lepszej jakości" - a zwłaszcza skórę. Ta wyszła spod ręki Francois Demachy doskonale, niczym włoska galanteria, nowiutkie brązowe buty. Cudo.
Jules. Moim zdaniem odwzorowując powerhouse z lat 80' Demachy oparł się na Leather Oud , choć zdecydowanie obniżył wydźwięk nut zwierzęcych, a skupił się na skórze i żywicach, ziołach oraz kwiatach. Wiem, że one tam są i stanowią ważny element, ale dla mnie Jules to wciąż zapach skórzany, choć nie tak dziki i nieokrzesany jak dwa wcześniej opisane, ale dość mocno nawiązujący do nich.
Mam wszystkie 3, przy czym Jules w nowej odsłonie, a Leather Oud sprzed reformulacji.
Poproszę o ankietę.
Zacznę od najbardziej hardkorowego dla mnie zapachu, czy też - najbardziej nieokiełznanego, najbardziej turpistycznego i dzikiego. Orzeł Zwycięstwa - raczej perfumowy freak i dziwadło. Ludzie w moim otoczeniu zatykają sobie nosy, a ja po prostu doceniam, bo jest to kunszt, żeby tak przedstawić skórę. Chapeau bas, pani Rance. Zaczynam wyczuwać w nim aspekty ziołowe i myślę, że to wazny element Orła. Co ciekawe ostatnio czuję w nim chrzan - świeżo starty korzeń chrzanu.
Leather Oud na mojej skórze jest teoretycznie prostszy - nie czuję w nim nic oprócz 3ch-5ciu składników (skóra, el. zwierzęce, oud i drewno, czasem czuję też piżmo), ale ma składniki zdecydowanie "lepszej jakości" - a zwłaszcza skórę. Ta wyszła spod ręki Francois Demachy doskonale, niczym włoska galanteria, nowiutkie brązowe buty. Cudo.
Jules. Moim zdaniem odwzorowując powerhouse z lat 80' Demachy oparł się na Leather Oud , choć zdecydowanie obniżył wydźwięk nut zwierzęcych, a skupił się na skórze i żywicach, ziołach oraz kwiatach. Wiem, że one tam są i stanowią ważny element, ale dla mnie Jules to wciąż zapach skórzany, choć nie tak dziki i nieokrzesany jak dwa wcześniej opisane, ale dość mocno nawiązujący do nich.
Mam wszystkie 3, przy czym Jules w nowej odsłonie, a Leather Oud sprzed reformulacji.
Poproszę o ankietę.
Złote myśli użytkownika nowy48:
"Jeszcze nie wachali a już oceniają ma pdst składu. . flakon nawiązuje nieco do tego co już dior wypuszcza."
"Gdyby tak przyrównać to acqua di Parma oud z tym ze pozbawiona tytułowego składnika."
"Jeszcze nie wachali a już oceniają ma pdst składu. . flakon nawiązuje nieco do tego co już dior wypuszcza."
"Gdyby tak przyrównać to acqua di Parma oud z tym ze pozbawiona tytułowego składnika."