Wtorek, 6 październik 2020, 10:06
Santal Galore to ekstrakt dla kobiet i mężczyzn z portfolio Areej Le Dore. Kompozycja została wydana w 2020 roku, jej autorem jest Russian Adam. Tak prezentują się nuty:
Głowa: durian, absolut drewna sandałowego
Serce: woda różana, akord różany, jaśmin, osmantus, korzeń drewna sandałowego
Baza: tinktura piżmowa, mech dębowy, tonka, akord czarnej porzeczki, goździk, absolut drewna Mysore.
(źródło: Areej le Dore)
Takie kompozycje ubóstwiam. Dziwne i piękne jednocześnie! Mające w sobie jakąś aurę tajemniczości i egzotycznego piękna. Z jednej strony dostajemy to czego się spodziewaliśmy, bo styl wciąż jest bardzo spójny z portfolio ADL, niektóre składniki się powielają. Tło na przykład stanowi ten sam, piękny akord zbudowany na naturalnym, jelenim piżmie, który mogliśmy obserwować w Siberian Musk i Russian Musk. Z drugiej strony, czuć że jest to nowa historia opowiedziana również przy pomocny nowych ciekawostek olfaktorycznych. Najbardziej nietypowe jest samo otwarcie, które może nie pachnie owocem durianu (spokojnie, nie śmierdzi ), lecz ma w sobie mnóstwo oryginalności, coś jakby z ziołowej nalewki - subtelną, apteczną i jakby lekko stęchłą nutę, trudną do porównania z czymkolwiek. W centrum mamy piękny i zbalansowany akord kwiatowy, który wygładzony jest kremowym i oleistym sandałowcem. Baza ma zaś akcenty mocno przyprawowe, wręcz nieco dymne. Przypomina zapach dawno wypalonego drewna, które nie tli się już, ale wciąż jest ciepłe i aromatyczne, jakby było prażone.
Kompozycja jest o tyle specyficzna, bo wydaje się być "mokra". Drzewne akcenty mają w sobie coś wilgotnego, kwiaty pachną świeżo, ale jednocześnie są stłumione, zupełnie jakby już szykowały się do opadnięcia. Efekt jest jednocześnie przełamany orientalnym przepychem i pałacową elegancją (aromat palonych przypraw wymieszany ze słodyczą piżma). Dla mnie to zapach "arabskich nocy" z Aladyna. Nocy, w których wciąż rozgrzany w dziennym słońcu piach miesza się z chłodnym, nocnym powietrzem. Wśród ogrodów, w których wątłe kwiaty porastają wzdłuż murów z piaskowca i gajów z wysuszonymi, poskręcanymi drzewami, na których dopiero o zmroku zaczyna skraplać się woda. To jednak zapach nocy, które spędza się w samotności, z dala od serca nocnego życia. Idealny dla nomada albo po prostu człowieka, który zamiast szukać rozrywek życia, szuka dziwów czających się w mrokach świata.
(il. Virginia Frances Sterrett, Arabian Nights)
Głowa: durian, absolut drewna sandałowego
Serce: woda różana, akord różany, jaśmin, osmantus, korzeń drewna sandałowego
Baza: tinktura piżmowa, mech dębowy, tonka, akord czarnej porzeczki, goździk, absolut drewna Mysore.
(źródło: Areej le Dore)
Takie kompozycje ubóstwiam. Dziwne i piękne jednocześnie! Mające w sobie jakąś aurę tajemniczości i egzotycznego piękna. Z jednej strony dostajemy to czego się spodziewaliśmy, bo styl wciąż jest bardzo spójny z portfolio ADL, niektóre składniki się powielają. Tło na przykład stanowi ten sam, piękny akord zbudowany na naturalnym, jelenim piżmie, który mogliśmy obserwować w Siberian Musk i Russian Musk. Z drugiej strony, czuć że jest to nowa historia opowiedziana również przy pomocny nowych ciekawostek olfaktorycznych. Najbardziej nietypowe jest samo otwarcie, które może nie pachnie owocem durianu (spokojnie, nie śmierdzi ), lecz ma w sobie mnóstwo oryginalności, coś jakby z ziołowej nalewki - subtelną, apteczną i jakby lekko stęchłą nutę, trudną do porównania z czymkolwiek. W centrum mamy piękny i zbalansowany akord kwiatowy, który wygładzony jest kremowym i oleistym sandałowcem. Baza ma zaś akcenty mocno przyprawowe, wręcz nieco dymne. Przypomina zapach dawno wypalonego drewna, które nie tli się już, ale wciąż jest ciepłe i aromatyczne, jakby było prażone.
Kompozycja jest o tyle specyficzna, bo wydaje się być "mokra". Drzewne akcenty mają w sobie coś wilgotnego, kwiaty pachną świeżo, ale jednocześnie są stłumione, zupełnie jakby już szykowały się do opadnięcia. Efekt jest jednocześnie przełamany orientalnym przepychem i pałacową elegancją (aromat palonych przypraw wymieszany ze słodyczą piżma). Dla mnie to zapach "arabskich nocy" z Aladyna. Nocy, w których wciąż rozgrzany w dziennym słońcu piach miesza się z chłodnym, nocnym powietrzem. Wśród ogrodów, w których wątłe kwiaty porastają wzdłuż murów z piaskowca i gajów z wysuszonymi, poskręcanymi drzewami, na których dopiero o zmroku zaczyna skraplać się woda. To jednak zapach nocy, które spędza się w samotności, z dala od serca nocnego życia. Idealny dla nomada albo po prostu człowieka, który zamiast szukać rozrywek życia, szuka dziwów czających się w mrokach świata.
(il. Virginia Frances Sterrett, Arabian Nights)
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel