Sobota, 28 kwiecień 2012, 20:41
Uploaded with ImageShack.us
Andy Tauer atakuje tym razem kategorię "aromatic fougere" i nie jest to w moim przekonaniu atak udany. Lubię lawendę i lubię żywicę sosnową - a to chyba dwie najbardziej wysunięte do przodu nuty w tym zapachu - ale w połączeniu z resztą składników pachną tu strasznie mdło. Otwarcie przypomina bardziej jakiś słodki miętowy cukierek niż lawendę jako taką i sosnę jako taką. Te dwie nuty powinny pachnieć głęboko i przestrzenie, a tu są jakieś takie zbite i stłamszone. To raz. Dwa, baza Tauera czy też jego firmowy akord jest bardzo słodki - dużo w nim wanilli, tonki i chyba ambry (ten ostatni akord też składa się ponoć z wanilii, ale tu tej wanilii jest jakby ekstra dużo) i ta słodkość kompletnie się gryzie wg mnie po pierwsze z lawendą i sosną, a po drugie z samą ideą zapachu typu fougere. Im dalej tym jest lepiej, zapach się trochę się wyostrza, czuję trochę kadzidła, ale ta mdława nuta nigdy do końca nie ginie.