Czwartek, 27 październik 2011, 18:38
Czytając Wasze wpisy na forum ,oceniające i charakteryzujące perfumy, postanowiłem napisać kilka słów o testowaniu i opisywaniu zapachów.
Otóż za jedyny słuszny i determinujący uważam test na skórze, przy czym zapach musi być naniesiony koniecznie za pomoca atomizera. Dlatego próbki bez atomierków przelewam do pojemniczka, tak by móc się nimi spryskać solidnie. Nanoszenie zapachu jakimś plastikowym kijaszkiem na przegub nadgarstka lub inne miejsce uważam za stratę czasu. Opinie o zapachu powstające na podstawie takich "oszczędnościowych" testów są dla mnie niewiarygodne. Zapach trzeba poznać, trzeba dać mu czas. (Naniesienie kapki na rękę, odczekanie 2 godzin i napisanie na forum, że zapach jest słaby i nietrwały, to zwyczajne wprowadzanie czytelnika w błąd. To tak, jakby płytę z muzyką oceniać po jednym przesłuchaniu.) To moja zasada, którą stosuję pisząc recenzję. Zachęcam innych do takiego podejścia. W przeciwnym razie wciąż będziemy mieć dyskuje o tym, że jeden czuje zapach długo, a drugi w ogóle i wszyscy się wszystkiemu będą dziwić. To między innymi dlatego recenzje na moim blogu nie powstają jak grzyby po deszczu. Piszę je dopiero, gdy jestem przekonany, że poznałem zapach. Mój blog to "nie piekarnia"
Uwaga: jeśli zaś chodzi o spokojną i dokładniejszą analizę zapachu, pozbawioną wpływu chemii skóry każdego z nas, polecam płatki kosmetyczne. Kilka pisków, odczekanie aż przeschnie, a potem zanużenie nosa w płatku. To bezcenne doświadczenie. Zapach mości się głęboko we włóknach płatka na kilka dni. Rozwija sie bardzo powoli. Polecam tę metodę. Określam ją jako dość obiektywną, bo pozwala na kontemplowanie zapachu poza środowiskiem skóry, która ma jak wiemy niebagatelny wpływ na to, jak coś pachnie na każdym z nas. Jednocześnie ograniczenie się tylko do takiego testu byłoby nadużyciem. Konieczne jest przetestowanie perfum (i to niejednokrotne) na własnej skórze.
Jeśli zaś chodzi o opisywanie perfum - to właśnie chemia skóry, zapach osobniczy, czasem wypaczona zapachowa sprawność (anosmia) oraz doświadczenia olfaktoryczne każdego z nas powodują, że jeden we Fahrenheicie czuje paliwo, inny ogórki, a jeszcze inny ani jedno, ani drugie, tylko meble swojej babci. Możemy jedynie podziwać wielość interpretacji, ale nie ma żadnego sensu przekonywac kogos do swoich odczuć. Wiem, że to trudne, ale tak to wygląda.
Ciekaw jestem Waszych opinii na temat testowania perfum i opisywania swoich odczuć. Pozdrawiam wszystkich! I błagam - postarajcie się choć tutaj bez offtopów!
Otóż za jedyny słuszny i determinujący uważam test na skórze, przy czym zapach musi być naniesiony koniecznie za pomoca atomizera. Dlatego próbki bez atomierków przelewam do pojemniczka, tak by móc się nimi spryskać solidnie. Nanoszenie zapachu jakimś plastikowym kijaszkiem na przegub nadgarstka lub inne miejsce uważam za stratę czasu. Opinie o zapachu powstające na podstawie takich "oszczędnościowych" testów są dla mnie niewiarygodne. Zapach trzeba poznać, trzeba dać mu czas. (Naniesienie kapki na rękę, odczekanie 2 godzin i napisanie na forum, że zapach jest słaby i nietrwały, to zwyczajne wprowadzanie czytelnika w błąd. To tak, jakby płytę z muzyką oceniać po jednym przesłuchaniu.) To moja zasada, którą stosuję pisząc recenzję. Zachęcam innych do takiego podejścia. W przeciwnym razie wciąż będziemy mieć dyskuje o tym, że jeden czuje zapach długo, a drugi w ogóle i wszyscy się wszystkiemu będą dziwić. To między innymi dlatego recenzje na moim blogu nie powstają jak grzyby po deszczu. Piszę je dopiero, gdy jestem przekonany, że poznałem zapach. Mój blog to "nie piekarnia"
Uwaga: jeśli zaś chodzi o spokojną i dokładniejszą analizę zapachu, pozbawioną wpływu chemii skóry każdego z nas, polecam płatki kosmetyczne. Kilka pisków, odczekanie aż przeschnie, a potem zanużenie nosa w płatku. To bezcenne doświadczenie. Zapach mości się głęboko we włóknach płatka na kilka dni. Rozwija sie bardzo powoli. Polecam tę metodę. Określam ją jako dość obiektywną, bo pozwala na kontemplowanie zapachu poza środowiskiem skóry, która ma jak wiemy niebagatelny wpływ na to, jak coś pachnie na każdym z nas. Jednocześnie ograniczenie się tylko do takiego testu byłoby nadużyciem. Konieczne jest przetestowanie perfum (i to niejednokrotne) na własnej skórze.
Jeśli zaś chodzi o opisywanie perfum - to właśnie chemia skóry, zapach osobniczy, czasem wypaczona zapachowa sprawność (anosmia) oraz doświadczenia olfaktoryczne każdego z nas powodują, że jeden we Fahrenheicie czuje paliwo, inny ogórki, a jeszcze inny ani jedno, ani drugie, tylko meble swojej babci. Możemy jedynie podziwać wielość interpretacji, ale nie ma żadnego sensu przekonywac kogos do swoich odczuć. Wiem, że to trudne, ale tak to wygląda.
Ciekaw jestem Waszych opinii na temat testowania perfum i opisywania swoich odczuć. Pozdrawiam wszystkich! I błagam - postarajcie się choć tutaj bez offtopów!