Piątek, 11 grudzień 2015, 00:10
Temat może też i panom się przyda.
Jako że pora roku "opatulona", to wymyśliłam, że przetestuję "skarpetki złuszczające" (złuszczająca maska do stóp).
Nie wiem, czy mogę podać markę, żeby nie zabrzmiało jak reklama, więc... O efektach będzie.
(Ale, jakby co, "maska" do kupienia w cenie ok.12zł na aukcjach alledrogo).
Kłopotów ze stopami nigdy nie miałam (regularny domowy pedicure). Ot, się pięty trochę "schodziły", czy podbicie przy palcach. Ale skarpetki złuszczające? Co to? Jak to?
Pakuje się stopy w foliowe woreczki (niby skarpetki) nasączone kwasami owocowymi i się człowiek męczy ok. 1,5h, bo chodzenie w takim ustrojstwie jest, co tu dużo gadać, śliskie, niewygodne. W zasadzie chodzić się nie da. Założenie dodatkowo zwykłych skarpetek jest wskazane, bo: 1) mniej się stopy ślizgają, 2) kwachy lepiej "żrą".
Czyli: skarpetki + piwo + micha popcornu + dwugodzinny film. Siedziałam w tych workach 2h.
Po 5 dniach zaczęłam podejrzewać, że chyba nie działa. Ale po tygodniu ruszyło.
Skóra na stopach robi się spięta, trochę połyskliwa, tu i tam z bąblami (jak wyschnięty pęcherz/odcisk), i nawet jak ktoś nie miał problemów chorobowych, to w trakcie kuracji można pokusić się o podejrzenie "grzyba". Latem więc absolutnie niewskazane takie majstrowanie, bo wygląda to ohydnie.
Najpierw linieją palce. Później złazi wszystko. Płatami. Po kąpieli (wymoczeniu stóp) najbardziej efektywnie. Chwytasz za skóreczkę i złazi z całego palca. Tak mniej więcej.
Spanie w skarpetach (dla mnie mordęga), bo inaczej prześcieradło do odkurzania/trzepania.
Po kilku dniach linienia można sobie zafundować peeling (kawa, cukier, sól gruboziarnista, albo coś gotowego z drogerii), żeby pozbyć się drobnych skórek, zwłaszcza z wierzchu stopy, bo tu płatami nie schodzi.
Zdjęcie wkleję jedno, najmniej drastyczne (ale w necie możecie poszukać ciekawszych):
Uprzedzam, że nie wiem, jak zadziała na "mocno schodzonych" stopach. Ale u mnie się sprawdziło. Stopy wyliniały, skóra jest różowa i mięciutka. Całkiem to fajne ustrojstwo.
Jako że pora roku "opatulona", to wymyśliłam, że przetestuję "skarpetki złuszczające" (złuszczająca maska do stóp).
Nie wiem, czy mogę podać markę, żeby nie zabrzmiało jak reklama, więc... O efektach będzie.
(Ale, jakby co, "maska" do kupienia w cenie ok.12zł na aukcjach alledrogo).
Kłopotów ze stopami nigdy nie miałam (regularny domowy pedicure). Ot, się pięty trochę "schodziły", czy podbicie przy palcach. Ale skarpetki złuszczające? Co to? Jak to?
Pakuje się stopy w foliowe woreczki (niby skarpetki) nasączone kwasami owocowymi i się człowiek męczy ok. 1,5h, bo chodzenie w takim ustrojstwie jest, co tu dużo gadać, śliskie, niewygodne. W zasadzie chodzić się nie da. Założenie dodatkowo zwykłych skarpetek jest wskazane, bo: 1) mniej się stopy ślizgają, 2) kwachy lepiej "żrą".
Czyli: skarpetki + piwo + micha popcornu + dwugodzinny film. Siedziałam w tych workach 2h.
Po 5 dniach zaczęłam podejrzewać, że chyba nie działa. Ale po tygodniu ruszyło.
Skóra na stopach robi się spięta, trochę połyskliwa, tu i tam z bąblami (jak wyschnięty pęcherz/odcisk), i nawet jak ktoś nie miał problemów chorobowych, to w trakcie kuracji można pokusić się o podejrzenie "grzyba". Latem więc absolutnie niewskazane takie majstrowanie, bo wygląda to ohydnie.
Najpierw linieją palce. Później złazi wszystko. Płatami. Po kąpieli (wymoczeniu stóp) najbardziej efektywnie. Chwytasz za skóreczkę i złazi z całego palca. Tak mniej więcej.
Spanie w skarpetach (dla mnie mordęga), bo inaczej prześcieradło do odkurzania/trzepania.
Po kilku dniach linienia można sobie zafundować peeling (kawa, cukier, sól gruboziarnista, albo coś gotowego z drogerii), żeby pozbyć się drobnych skórek, zwłaszcza z wierzchu stopy, bo tu płatami nie schodzi.
Zdjęcie wkleję jedno, najmniej drastyczne (ale w necie możecie poszukać ciekawszych):
Uprzedzam, że nie wiem, jak zadziała na "mocno schodzonych" stopach. Ale u mnie się sprawdziło. Stopy wyliniały, skóra jest różowa i mięciutka. Całkiem to fajne ustrojstwo.