Środa, 10 marzec 2021, 11:23
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Czwartek, 25 marzec 2021, 23:32 przez Lucjan.)
Pachnidło z roku 2012 – reedycja kompozycji rocznik 1988 (różnica w wyglądzie flakonów i zapisu nutowego)
wariant 1988 r.
wariant przejściowy
wariant obecny 2012 r. (zasoby własne)
Składowe:
1988
głowa - przyprawy, galbanum, bergamotka, limonka
serce - wetyweria, sandałowiec, paczula, cedr
baza - mech dębowy, amber
2012
głowa - cytrusy
serce - jaśmin, róża
baza - wanilia, cedr
Mam słabość do dekady lat 80-tych, bo był to wyjątkowo szczęśliwy (czyt. beztroski) okres w moim życiu. Taki niegroźny (mam nadzieję) syndrom idealizowania przeszłości w muzyce, filmie i całej masie innych rzeczy i zjawisk. W perfumach też. Dlatego z nadzieją i pewną nieśmiałością taką (znawcy reklamowych archiwaliów przełomu ustrojowego w Polsce powinni skojarzyć) przeszło rok temu nabyłem flakonik cieczy z rodowodem ulubionej epoki. Co otrzymałem? Dużo wody cedrowej z kwiatowym nalotem. Te dwa akordy stanowią trzon całej kompozycji i determinują ogólny odbiór pachnidła. Jest jeszcze trzeci element – nuta czegoś subtelnie słodkiego, takie delikatne muśnięcie, które niekiedy „trąci landrynką”. Wszystko. W ogólnym odbiorze zdecydowanie męskie granie w drzewnej tonacji i z balsamicznym tchnieniem przed wygaśnięciem. Jakieś to nawet „swojskie”. Gdybym nie wiedział, że mam do czynienia z germańskim produktem, to pomyślałbym o rodzimym wytworze z wyraźnie PRL-owskim sznytem. Trwałość oceniam jako przeciętną z równie przeciętną, liniową projekcją. W sumie nie jest źle, choć żadnych rewelacji w tym nie ma. Ot, niemiecka szkoła – bez wysublimowanej sztuki, na rzemieślniczym poziomie. Szkoda, że z kastracją składowych nut pierwowzoru. Gardzących epoką Warsa – odrzuci, niech omijają z daleka.
Proszę o dodanie ankiety i włączenie w skład katalogu.
wariant 1988 r.
wariant przejściowy
wariant obecny 2012 r. (zasoby własne)
Składowe:
1988
głowa - przyprawy, galbanum, bergamotka, limonka
serce - wetyweria, sandałowiec, paczula, cedr
baza - mech dębowy, amber
2012
głowa - cytrusy
serce - jaśmin, róża
baza - wanilia, cedr
Mam słabość do dekady lat 80-tych, bo był to wyjątkowo szczęśliwy (czyt. beztroski) okres w moim życiu. Taki niegroźny (mam nadzieję) syndrom idealizowania przeszłości w muzyce, filmie i całej masie innych rzeczy i zjawisk. W perfumach też. Dlatego z nadzieją i pewną nieśmiałością taką (znawcy reklamowych archiwaliów przełomu ustrojowego w Polsce powinni skojarzyć) przeszło rok temu nabyłem flakonik cieczy z rodowodem ulubionej epoki. Co otrzymałem? Dużo wody cedrowej z kwiatowym nalotem. Te dwa akordy stanowią trzon całej kompozycji i determinują ogólny odbiór pachnidła. Jest jeszcze trzeci element – nuta czegoś subtelnie słodkiego, takie delikatne muśnięcie, które niekiedy „trąci landrynką”. Wszystko. W ogólnym odbiorze zdecydowanie męskie granie w drzewnej tonacji i z balsamicznym tchnieniem przed wygaśnięciem. Jakieś to nawet „swojskie”. Gdybym nie wiedział, że mam do czynienia z germańskim produktem, to pomyślałbym o rodzimym wytworze z wyraźnie PRL-owskim sznytem. Trwałość oceniam jako przeciętną z równie przeciętną, liniową projekcją. W sumie nie jest źle, choć żadnych rewelacji w tym nie ma. Ot, niemiecka szkoła – bez wysublimowanej sztuki, na rzemieślniczym poziomie. Szkoda, że z kastracją składowych nut pierwowzoru. Gardzących epoką Warsa – odrzuci, niech omijają z daleka.
Proszę o dodanie ankiety i włączenie w skład katalogu.