Sobota, 30 sierpień 2014, 20:19
Oczywistością jest, że zmienia się nasz odbiór perfum w zależności od warunków atmosferycznych czy warunków, nazwijmy to, cielesnych (gospodarka hormonalna, tłustość skóry, etc.). Ale ja obserwuję u siebie zjawisko, które nazywam roboczo syndromem kupionego zapachu. Tzn.: prawie każdy zapach, który znajdzie się na mojej półce pachnie inaczej niż zapamiętałem go z czasów, kiedy testowałem go np. w perfumerii. Nie wiem na czym to polega, pewnie jakiś mechanizm psychologiczny. Niestety prawie każdy zapach został mi w pamięci jako dużo lepszy niż teraz go odczuwam. I to nawet gdy odstawie go na dłużej, czyli nie chodzi o to, że mi się przejadł częstym stosowaniem.
Pewnie też dlatego tak się dzieje, że wspomnienia idealizują się w naszej głowie. A być może kiedy te zapachy testowałem, byłem nimi do tego stopnia zafascynowany, że miałem skrzywiony obraz. Albo przy zetknięciu się z nową wonią umysł bardzo dokładnie rejestruje i przetwarza wszelkie bodźce, a później już dany zapach nie zaprząta jego uwagi tak mocno.
Nie wiem. Tak rzucam hasło. Wątek można potraktować bardzo ogólnie, a więc dzielić się wszelkimi przemyśleniami dot. zmiany odbierania danego zapachu. Nie chodzi oczywiście o tak obiektywne czynniki jak reformulacja.
Pewnie też dlatego tak się dzieje, że wspomnienia idealizują się w naszej głowie. A być może kiedy te zapachy testowałem, byłem nimi do tego stopnia zafascynowany, że miałem skrzywiony obraz. Albo przy zetknięciu się z nową wonią umysł bardzo dokładnie rejestruje i przetwarza wszelkie bodźce, a później już dany zapach nie zaprząta jego uwagi tak mocno.
Nie wiem. Tak rzucam hasło. Wątek można potraktować bardzo ogólnie, a więc dzielić się wszelkimi przemyśleniami dot. zmiany odbierania danego zapachu. Nie chodzi oczywiście o tak obiektywne czynniki jak reformulacja.