Wtorek, 8 lipiec 2014, 08:04
Bay, Myrrh, Labdanum, Praline
To ciekawe ale Rume jest klasyfikowane jako męski zapach. Myślę, że taką miksturę ciężko jednak sklasyfikować. Rume pachnie jak kociołek Baby Jagi - ziołowo, słodkawo, oleiście. Zawsze jakoś wyobrażamy sobie zapach zanim go powąchamy - często kończy się na zaskoczeniu, że jednak wygląda to zupełnie inaczej. Rume pachniał dokładnie jak to co pojawiło się w mojej głowie - co jest interesującym wyjątkiem. Odnoszę wrażenie, że sporo ekstremalnie niszowych firm w rodzaju Slumberhouse, Sonoma Scent Studio czy Juniper Ridge ma pewien wspólny mianownik w postaci lekko "nieokrzesanych" formuł. Formuł, które pozwalają niektórym składnikom poszaleć. Są surowe nie w sensie nieporadności złożenia kompozycji, tylko z założeń estetycznych. Minimalizm polegający na tym, że Rume pachnie jak zapach, a nie jak perfumy.
Wracając do kompozycji jest to połączenie Fille en augilles, Embers RBR, odrobiny Fumidusa i odrobiny Jade Durbano. Z tym że wszystkie wymienione (no może poza Fumidusem) pachną bardziej jak perfumy niż Rume. Rume pachnie jak coś co wyrosło w naturze a potem zostało wydestylowane. Jest przy tym dość przyjemne i noszalne. Ciekawe żeby poznać, ale wiem że raczej nie nosiłabym ich często. Może gdybym mieszkała w skalistych górach nad jeziorem i po okolicy poruszała się konno, a nie przebijała się na rowerze między tramwajami.