Niedziela, 28 kwiecień 2013, 19:23
Uploaded with ImageShack.us
Fragrance Notes: orange blossom, neroli, tuberose, jasmine, beeswax absolute, labdanum absolute, myrrh, sandalwood, ambergris, vetiver, green leaves, oakmoss absolute.
Z wszystkich próbek SSS, jakie mi się dostały przy okazji ostatnich zakupów, tą zostawiłem sobie na koniec, choć bez żadnego konkretnego powodu - tak padło. Więcej niestety nie mam Szkoda, bo to znakomita marka.
Tym razem bez patrzenia w nuty bardzo ciężko dokonać rozbioru zapachu. Zaaplikowałem sobie dziś na nadgarstek sowitą ilość przed wyjściem do kościoła i przez całą mszę zastanawiałem się, czym ja tak właściwie pachnę. Stawiałem na jaśmin i coś przypominającego kwiat mimozy. W dalszej kolejności - skóra i mech dębowy. Całość ma zdecydowanie szyprowy charakter mimo dużej ilości kwiatowych nut. Rzut oka w oficjalny skład każe podkreślić obecność również kwiatu pomarańczy, wosku i tuberozy.
W porównaniu do Cameo (testowanego dwa dni wcześniej: viewtopic.php?p=126594#p126594), który w mojej ocenie odznacza się tylko lekkim przechyłem w kobiecą stronę, układ nut w Jour Ensoleille jest wyraźnie damski i przypadnie do gustu tym, którzy lubują się w klasycznych pachnidłach pokroju Mitsouko. Jednak o ile marki typu Guerlain czy Chanel sukcesywnie rozwadniają swoje najlepsze dawne perfumy, w kompozycjach SSS odnajdziemy siłę, projekcję i naturalność, jakie były udziałem klasyków jeszcze kilka lub kilkanaście lat temu.
Wspominając o klasykach, nie chcę jednocześnie sugerować, że Jour Ensoleille to oldschool. Może się taki wydać na pierwszy rzut oka, ale wyrobiony nos nie będzie miał wątpliwości, że ma do czynienia ze współczesną kompozycją. Podobnie jak w Forest Walk odbieram tu oba te pierwiastki: klasyczny i nowoczesny.
JE jest może trochę zbyt dziwny, by go często nosić, ale kompozycyjnie nie mogę mu nic zarzucić. Początkowe fazy mogą przypominać jakieś wyrafinowane mydełko, ale później idzie to w kierunku wosku, skóry i mchu, tworząc akord, który trudno mi do czegokolwiek porównać.
EDIT:
Końcówka jest zdecydowanie bardziej drzewna. Przypomina coś pomiędzy znakomitym Mechant Loup L'Artisana a Chene Lutensa. Wspaniały zapach!
Czy naprawdę żadna perfumeria nie może sprowadzić tej marki do nas tak, żeby można było kupić te zapachy w normalnych cenach? W zasadzie każdy zapach SSS jest dla mnie FBW, a w porównaniu do tego, co stoi w sieciówkach to jest już istny zapachowy kosmos. Nie potrafię tego pojąć.