Niedziela, 14 październik 2012, 19:27
domurst napisał(a):Nie gadaj, dłużyzn jednak kilka jest No ale to też taki styl autora, bez tego Pamuk nie byłby Pamukiem W "Śniegu" jest to oczywiście na poziomie strawnym - "Czarnej Księgi" na ten przykład nie dałem rady dokończyć.Tez nie dałem rady z Czarną Księgą, ale to może wina angielskiego tłumaczenia. Po polsku chyba tłumaczyła ją Sulimowicz, którą bardzo cenię, więc może jest lepiej. Nazywam się czerwień stawiam nad Śniegiem.Obie powieści mnie całkowicie porwały.
Podsumowując, z tych dłuższych pozycji najwyżej stawiam "Nazywam się czerwień", dłużyzny oczywiście też są, ale powala szkatułkowa konstrukcja powieści. Dalej "Śnieg" właśnie, a na końcu "Cevdet Bej i synowie" - debiut Turka, ot saga rodzinna bez tak, wyraźnie zarysowanych w kolejnych książkach Pamuka, problemów.
Pamuk=dłużyzny. Czasami mają więcej uroku, czasami mniej.