Środa, 4 lipiec 2018, 08:03
Cinnabar marki Estée Lauder to orientalno - przyprawowe perfumy dla kobiet.
Cinnabar został wydany w 1978 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Bernard Chant.
Nutami głowy są przyprawy, brzoskwinia, goździk (przyprawa), bergamotka, tangeryna i kwiat pomarańczy; nutami serca są goździk (roślina), cynamon, jaśmin, ylang-ylang, róża, konwalia i lilia; nutami bazy są balsam tolu, drzewo sandałowe, bursztyn, paczula, benzoes, wanilia, wetyweria i kadzidło.
Jest to następca flagowca Estée Lauder Youth-Dew z 1953 roku i konkurencja dla Opium Yves Saint Laurent z 1977 roku.
Na pierwszy rzut oka, a może i nosa, wydaje się, że mamy do czynienia z dość staromodnym pachnidłem, retro z lat 70-tych.
Czuć starą szkołę perfumiarstwa.
Jednak z drugiej strony, gdyby przelać zawartość do sześciennego czarnego flakonu i postawić na półce perfumerii między tauerami a piguetami, to nikt by się nie zdziwił.
Bogaty, niszowy orient w najcięższym wydaniu.
Już sama nazwa zapowiada, że będzie ciekawie.
Nazwa cinnabar pochodzi od perskiego zinijfrach = dracena (żywica) lub smocza krew i nawiązuje do czerwonej barwy minerału, tj. siarczku rtęci (HgS).
Sproszkowany cynober (rzadki minerał, ale najczęściej eksploatowana ruda rtęci) używany jest do produkcji barwnika nazywanego vermilion lub chińską czerwienią.
Czy nie brzmi to niszowo?
Smocza krew, siarczek rtęci, ruda rtęci, vermilion, chińska czerwień – każda wersja nazwy jest intrygująca.
Z rudy tej wytwarzano ceramikę, ale Chińczycy już w czasie panowania dynastii Song (960-1279), zdali sobie sprawę z tego, iż wykonywanie przedmiotów bezpośrednio z cynobru jest szkodliwe i opracowali technikę tsuishu, zmniejszającą zagrożenie zatrucia rtęcią, choć związki nieorganiczne są bez porównania mniej toksyczne niż czysta rtęć czy jej związki organiczne.
Technika ta polegała na pokryciu drewnianego przedmiotu, najczęściej szkatułki, wieloma warstwami lakieru, do którego dodano chińską czerwień.
Takich warstw lakieru było od 100 do 300.
Gdy osiągnięto zamierzoną grubość, przystępowano do rzeźbienia w lakierze.
Niekiedy cynober jest stosowany do wyrobu biżuterii, najczęściej obrabiany w formie kaboszonu.
Zapewne nazwa perfum odnosiła się do tych egzotycznych wyrobów, nawiązuje do nich również kolor korka.
Używa się określenia "cynobrowy" na kolor brudno-czerwony, wpadający w pomarańczowy.
Flakon niestety niezbyt piękny, raczej do żadnych dzieł sztuki nie nawiązuje.
Otwarcie jest dość ciężkie, wręcz przerażające, gryzące pyliste goździki i inne przyprawy, odrobinka cytrusów, białe kwiaty.
Ale zapach szybko łagodnieje, przebija leciutko róża, ledwie widoczna, bo zadymiona, zaczyna dominować szorstki cynamon.
Kompozycja przede wszystkim przyprawowa, goździkowo-cynamonowa, choć w tle kryje się wiele przypraw, np. gałka muszkatołowa.
Korzenny klimat złagodzony jest kwiatami, odrobiną waniliowej słodyczy, urozmaicony kwaśnymi cytrusami i owocami, czuć lekki powiew kadzidła, ciężki ton paczuli, wyczuwam też jakąś nutkę animalną, cywet, choć nie ma jej w oficjalnym spisie.
Połączenie cytrusów z kadzidłem podobne jak w Messe de Minuit.
Baza żywiczna, ambrowa.
Tak naprawdę dość trudno oddać ten zapach słowami, jest zbyt bogaty, zróżnicowany, zmienny.
Na pewno wart poznania, zapewne spodoba się wielbicielkom damskiego Opium, ale nie nadaje się do kupowania w ciemno, bo to zapach z grupy kocham albo nienawidzę.
Stara wersja została wycofana z produkcji w 2015 roku, ale można jeszcze upolować 50 mililitrowy flakon w internecie za 130 zł – 170 zł.
Mam egzemplarz z końcówki produkcji, domyślam się, że wcześniejsze miały porażające parametry, moja wersja ma niezłe, po 8 godzinach czuję jeszcze ślad zapachu na nadgarstku.
W 2015 roku zmieniono opakowanie na bardziej nowoczesne, zapach oczywiście też.
Jest dostępny i do powąchania w sklepach firmowych Estée Lauder np. w Galerii Katowickiej za 279 zł za 50 ml, w internecie można go kupić za ok. 200 zł.
Cinnabar został wydany w 1978 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Bernard Chant.
Nutami głowy są przyprawy, brzoskwinia, goździk (przyprawa), bergamotka, tangeryna i kwiat pomarańczy; nutami serca są goździk (roślina), cynamon, jaśmin, ylang-ylang, róża, konwalia i lilia; nutami bazy są balsam tolu, drzewo sandałowe, bursztyn, paczula, benzoes, wanilia, wetyweria i kadzidło.
Jest to następca flagowca Estée Lauder Youth-Dew z 1953 roku i konkurencja dla Opium Yves Saint Laurent z 1977 roku.
Na pierwszy rzut oka, a może i nosa, wydaje się, że mamy do czynienia z dość staromodnym pachnidłem, retro z lat 70-tych.
Czuć starą szkołę perfumiarstwa.
Jednak z drugiej strony, gdyby przelać zawartość do sześciennego czarnego flakonu i postawić na półce perfumerii między tauerami a piguetami, to nikt by się nie zdziwił.
Bogaty, niszowy orient w najcięższym wydaniu.
Już sama nazwa zapowiada, że będzie ciekawie.
Nazwa cinnabar pochodzi od perskiego zinijfrach = dracena (żywica) lub smocza krew i nawiązuje do czerwonej barwy minerału, tj. siarczku rtęci (HgS).
Sproszkowany cynober (rzadki minerał, ale najczęściej eksploatowana ruda rtęci) używany jest do produkcji barwnika nazywanego vermilion lub chińską czerwienią.
Czy nie brzmi to niszowo?
Smocza krew, siarczek rtęci, ruda rtęci, vermilion, chińska czerwień – każda wersja nazwy jest intrygująca.
Z rudy tej wytwarzano ceramikę, ale Chińczycy już w czasie panowania dynastii Song (960-1279), zdali sobie sprawę z tego, iż wykonywanie przedmiotów bezpośrednio z cynobru jest szkodliwe i opracowali technikę tsuishu, zmniejszającą zagrożenie zatrucia rtęcią, choć związki nieorganiczne są bez porównania mniej toksyczne niż czysta rtęć czy jej związki organiczne.
Technika ta polegała na pokryciu drewnianego przedmiotu, najczęściej szkatułki, wieloma warstwami lakieru, do którego dodano chińską czerwień.
Takich warstw lakieru było od 100 do 300.
Gdy osiągnięto zamierzoną grubość, przystępowano do rzeźbienia w lakierze.
Niekiedy cynober jest stosowany do wyrobu biżuterii, najczęściej obrabiany w formie kaboszonu.
Zapewne nazwa perfum odnosiła się do tych egzotycznych wyrobów, nawiązuje do nich również kolor korka.
Używa się określenia "cynobrowy" na kolor brudno-czerwony, wpadający w pomarańczowy.
Flakon niestety niezbyt piękny, raczej do żadnych dzieł sztuki nie nawiązuje.
Otwarcie jest dość ciężkie, wręcz przerażające, gryzące pyliste goździki i inne przyprawy, odrobinka cytrusów, białe kwiaty.
Ale zapach szybko łagodnieje, przebija leciutko róża, ledwie widoczna, bo zadymiona, zaczyna dominować szorstki cynamon.
Kompozycja przede wszystkim przyprawowa, goździkowo-cynamonowa, choć w tle kryje się wiele przypraw, np. gałka muszkatołowa.
Korzenny klimat złagodzony jest kwiatami, odrobiną waniliowej słodyczy, urozmaicony kwaśnymi cytrusami i owocami, czuć lekki powiew kadzidła, ciężki ton paczuli, wyczuwam też jakąś nutkę animalną, cywet, choć nie ma jej w oficjalnym spisie.
Połączenie cytrusów z kadzidłem podobne jak w Messe de Minuit.
Baza żywiczna, ambrowa.
Tak naprawdę dość trudno oddać ten zapach słowami, jest zbyt bogaty, zróżnicowany, zmienny.
Na pewno wart poznania, zapewne spodoba się wielbicielkom damskiego Opium, ale nie nadaje się do kupowania w ciemno, bo to zapach z grupy kocham albo nienawidzę.
Stara wersja została wycofana z produkcji w 2015 roku, ale można jeszcze upolować 50 mililitrowy flakon w internecie za 130 zł – 170 zł.
Mam egzemplarz z końcówki produkcji, domyślam się, że wcześniejsze miały porażające parametry, moja wersja ma niezłe, po 8 godzinach czuję jeszcze ślad zapachu na nadgarstku.
W 2015 roku zmieniono opakowanie na bardziej nowoczesne, zapach oczywiście też.
Jest dostępny i do powąchania w sklepach firmowych Estée Lauder np. w Galerii Katowickiej za 279 zł za 50 ml, w internecie można go kupić za ok. 200 zł.