Niedziela, 24 czerwiec 2018, 11:07
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Poniedziałek, 4 styczeń 2021, 18:09 przez Lucjan.)
OR ± Ange to woda perfumowana dla kobiet i mężczyzn od włoskiej marki UER MI. Autorką kompozycji, wydanej w 2016 roku, jest Cecile Zarokian.
Nuty: róża, kolendra, mango, kiwi, tangerynka, pomarańcza
(foto: fragrantica.pl)
Nie pamiętam, kiedy ostatnio wąchałem świeżą, cytrusową i uniwersalną kompozycję, która tak wyryłaby mi się w pamięci. Po jednym teście nadgarstkowym wracałem do niej myślami przez kilka dni, czekając na okazję do kolejnych testów. A to za sprawą dość specyficznego efektu, ale po kolei.
Otwarcie jest świeżo-cytrusowe, dość linaloolowe, ale nieostre, nieświdrujące i szybko uzupełnione kwiatową, ale subtelną i delikatną słodyczą. Gdy dochodzą do tego akcenty owocowe, kompozycja ta robi się na granicy słodkawego gourmandu, ale w takim stopniu, że wciąż intryguje i nie przypomina w niczym damskich, ulepowatych mainstreamowców. Po około godzinie robi się najciekawiej - kompozycja wciąż jest pogodna, subtelnie słodka z wyraźnymi akcentami owocowymi i kwiatowymi, ale ma w sobie też coś ozonowego, może nawet metalicznego. Efekt kojarzy mi się z pogodnym, nasłonecznionym niebem, na którym ni stąd ni zowąd pojawiają się ciemne, burzowe chmury, a powietrze robi się cięższe. Trwa w tym stanie OR ± Ange dość długo, tak że wydaje jakby czas na chwilę przystanął. Dopiero w 3-4 godzinie mamy "spadek" do subtelnej, ale wciąż soczystej bazy z akcentami białopiżmowymi i owocowo-cytrusowym.
Piękna ewolucja, zważywszy, że zapach nie jest jakoś bardzo głęboki. Sprawia wrażenie prostego i "czystego", ale w czasie ujawnia raczej trójdzielną (i bardzo oryginalną!) konstrukcję. Wydaje się też idealnym uniseksem, który nie skręca w żaden popularny, perfumowy styl. Cytrusy nie mają tu nic kolońskiego, owocowa słodycz też nie kojarzy się jednoznacznie gourmandowo, dzięki przeciwwadze z kwiatów i temu "ozonowemu" akcentowi. Cecile ponownie stanęła na wysokości zadania, udowadniając, że można stworzyć jednocześnie sympatyczne i noszalne pachnidło, które jest oryginalne, jakościowe i zapadające w pamięć. Brawo!
Nuty: róża, kolendra, mango, kiwi, tangerynka, pomarańcza
(foto: fragrantica.pl)
Nie pamiętam, kiedy ostatnio wąchałem świeżą, cytrusową i uniwersalną kompozycję, która tak wyryłaby mi się w pamięci. Po jednym teście nadgarstkowym wracałem do niej myślami przez kilka dni, czekając na okazję do kolejnych testów. A to za sprawą dość specyficznego efektu, ale po kolei.
Otwarcie jest świeżo-cytrusowe, dość linaloolowe, ale nieostre, nieświdrujące i szybko uzupełnione kwiatową, ale subtelną i delikatną słodyczą. Gdy dochodzą do tego akcenty owocowe, kompozycja ta robi się na granicy słodkawego gourmandu, ale w takim stopniu, że wciąż intryguje i nie przypomina w niczym damskich, ulepowatych mainstreamowców. Po około godzinie robi się najciekawiej - kompozycja wciąż jest pogodna, subtelnie słodka z wyraźnymi akcentami owocowymi i kwiatowymi, ale ma w sobie też coś ozonowego, może nawet metalicznego. Efekt kojarzy mi się z pogodnym, nasłonecznionym niebem, na którym ni stąd ni zowąd pojawiają się ciemne, burzowe chmury, a powietrze robi się cięższe. Trwa w tym stanie OR ± Ange dość długo, tak że wydaje jakby czas na chwilę przystanął. Dopiero w 3-4 godzinie mamy "spadek" do subtelnej, ale wciąż soczystej bazy z akcentami białopiżmowymi i owocowo-cytrusowym.
Piękna ewolucja, zważywszy, że zapach nie jest jakoś bardzo głęboki. Sprawia wrażenie prostego i "czystego", ale w czasie ujawnia raczej trójdzielną (i bardzo oryginalną!) konstrukcję. Wydaje się też idealnym uniseksem, który nie skręca w żaden popularny, perfumowy styl. Cytrusy nie mają tu nic kolońskiego, owocowa słodycz też nie kojarzy się jednoznacznie gourmandowo, dzięki przeciwwadze z kwiatów i temu "ozonowemu" akcentowi. Cecile ponownie stanęła na wysokości zadania, udowadniając, że można stworzyć jednocześnie sympatyczne i noszalne pachnidło, które jest oryginalne, jakościowe i zapadające w pamięć. Brawo!
„Elegancja jest niemożliwa bez perfum. To skryte, niezapomniane, ostateczne akcesoria.” - Gabrielle Coco Chanel